Tytuł, co prawda, nie nastraja zbyt optymistycznie, a to dlatego, że moje początki z odżywkami w kostce nie były najlepsze. Szampony w kostce (wreszcie nauczyłam się, by nie mówić na nie 'mydła' ;d) wyrastały swojego czasu (i nadal widzę ich zatrzęsienie, co akurat mnie cieszy) jak grzyby po deszczu - nie trzeba było długo czekać aż z odżywkami stanie się podobnie. Do tej formy przekonywał mnie fakt, że produkt jest #zerowaste (oraz naprawdę cenię sobie fakt, że te produkty zajmują tak mało miejsca w łazience, ponieważ uwielbiam porządek. Czasem narastające góry plastiku, szczególnie po płynach do prania/mycia mnie przytłaczają), ale wciąż mam poważne wątpliwości czy sprawdziłby się na włosach mocno 'potrzebujących' - szczerze Wam powiem, że moim zdaniem nie. Raczej nie odważyłabym się go użyć na włosach wymagających podczas Włosowej Metamorfozy, ponieważ tam liczy się szybki efekt w krótkim czasie : )
Produkt tego typu sprawdzi się natomiast na włosach średnioporowatych oraz niskoporowatych moim zdaniem z powodzeniem. Z dzisiejszego tekstu dowiecie się, że mnie przypadła do gustu tylko jedna z opisywanych odżywek w kostce.


Moje początki z odżywkami w kostce


Pierwszą styczność z odżywką w kostce miałam w tym roku, na początku, przy okazji Boxa o Noworocznych Włosowych Postanowieniach (KLIK do wglądu co zawierał. Aktualny Box dla włosów do kupienia TUTAJ). Przyznam, że bardzo cieszyłam się umieszczając ten produkt w Boxie Włosowym (wtedy testowałyśmy go równolegle Dziewczyny). Przykro było mi jednak stwierdzić, że ten wybór okazał się fiaskiem, ponieważ odżywka Dolina Czeremchy od samej aplikacji po działanie była po prostu kiepska i nijaka. Nie sposób było ją nałożyć na włosy, a chyba nie chodzi o to, żeby siłować się pod prysznicem przez dobre 15 minut z mniejszą od siebie odżywką w kostce?;d u mnie właśnie tak to wyglądało. Próbowałam na różne sposoby, kiedy okazało się, że trzymanie pod ciepłą wodą nie zdało egzaminu. Sięgnęłam wtedy po kubeczek z wodą i próbowałam ją nieco 'poruszać' by chociaż wymoczyć włosy w tym co zdołała z siebie 'wypuścić' w kubeczku. Niestety... ze skutkiem negatywnym. Uczucia elektryzowania na włosach nie zaznałam od dawna, ta odżywka przypomniała mi, że potrafią to robić (i to całkiem nieźle). Znacie ten okropny dźwięk, kiedy próbujecie je 'przesunąć', bo inaczej tego nie nazwę, kiedy tak fruwają ;d
Jak się zapewne domyślacie tej odżywki nie polecam w żadnym wypadku. Za to zachęcam do przetestowania poniższych, chociaż to właśnie jedna z nich jest 'tą jedyną'.


Dalsze zmagania


Pomyślałam jednak, że nie warto obrażać się na odżywki w kostce. Chciałam je również przetestować dla Was, by mieć jakąś wiedzę na ich temat i ewentualnie wiedzieć co odpowiadać, kiedy o nie zapytacie. W końcu stały się 'modne' i bardzo dobrze!
Co więc zakupiłam? Zdecydowałam się na odżywkę w kostce Cztery Szpaki oraz Odżywkę Mango Herbs&Hydro. Na pierwszy ogień poszły Cztery Szpaki. Stojąc pod prysznicem patrzyłam na nią z wielką nadzieją względem aplikacji. Ku mojemu zaskoczeniu, odżywka nie musi być pod ciepłą wodą nie wiadomo ile, ponieważ bardzo łatwo zaczyna 'puszczać' nie tracąc przy tym swojego pierwotnego kształtu. Jeśli chodzi o samą aplikację, czuć i widać, że odżywka została na włosy zaaplikowana. Podczas aplikacji włosy nieco miękną, ale nie jakoś wybitnie. Miękkość natomiast pojawia się przy spłukiwaniu. Bardzo miłe zaskoczenie, które odczarowało nieco złe wrażenia po poprzedniej odżywce w kostce. Cztery Szpaki jednak minimalnie puszą moje włosy, co na bardziej problematycznych pasmach (oczywiście te po bokach, a jakżeby inaczej...) jest widoczne. Niemniej jednak tragedii nie ma, ponieważ ułatwia w jakimś stopniu rozczesywanie i jest po prostu 'okay'. Plusem jest fakt, że odżywka jest spora, największa spośród wszystkich przeze mnie testowanych, dlatego dobrze się ją 'obraca' w dłoniach. Jest to oczywiście efekt do momentu, kiedy ulegnie zmniejszeniu (z racji jej użytkowania), ale początki są naprawdę komfortowe : )
Jeśli chodzi o zapach, to mój nos wyczuwa naprawdę bardzo delikatną nutę masła kakaowego, którą czuć dopiero po zbliżeniu odżywki do nosa (w końcu jest w składzie na drugim miejscu) ;d


Odżywka Herbs&Hydro Mango pachnie tytułowym mango. Zapach jest przyjemny, ale nie na tyle intensywny by na włosach zostać. Jeśli chodzi o samą aplikację jest równie prosta jak w przypadku Czterech Szpaków, ale puszcza już z siebie nieco mniej oraz nie jest widoczna na włosach w takim stopniu jak Cztery Szpaki. Włosy stają się miękkie już podczas aplikacji. Tutaj mogę powiedzieć, że włosy po jej użyciu wciąż są lekko spuszone jeśli chodzi o partie problematyczne (baby hair też nie ujarzmiła należycie), ale dodatkowo bardzo sypkie, 'oddzielone' od siebie! Nie miały tendencji do strączkowania się co dla mnie jest bardzo dobrą informacją. Włosy wylądowały w warkoczu i mam wrażenie, że efekt spuszenia zniknął w ciągu dnia - moje włosy mają takie właściwości ;d Podobnie jak podczas większego przesuszenia np. po hennie, odczuwam je w mniejszym stopniu w kolejnym dniu po hennowaniu ; )
Włosy podobnie jak po odżywce Czterech Szpaków były po prostu okay.


Co polecam?


Najlepsze zostawiłam na koniec. Odżywkę Biały Koteł testowałam jako ostatnią a mówi się, że do 'trzech razy sztuka' ; ) hm... pomijając ten niefart w styczniu.
Odżywka Biały Koteł jest najmniejsza spośród wszystkich opisywanych przeze mnie odżywek w kostce. Ma 34 g - dla porównania Cztery Szpaki 55 g zaś Mango Herbs&Hydro 40 g. Jeśli chodzi o to jak leży w ręce to nieco 'niknie' w jej zagłębieniu, ale nie utrudnia to jakoś specjalnie jej 'aktywacji'. Cztery Szpaki leżą w ręce dużo lepiej, ale wiadomo... do czasu.
Odżywka różni się od dwóch poprzednich przeze mnie opisanych tym, że 'daje z siebie' mniej i jest niewidoczna na włosach. Mimo tego, że jej nie widać, to włosy miękną po kontakcie z nią najbardziej. Zapach jest naprawdę piękny, intensywny oraz zostaje na włosach. Bałam się, że to nie moja nuta zapachowa, ale ja czuję imbir ;d a imbir nieodzownie kojarzy mi się z sushi, które uwielbiam i którego już tak dawno nie jadłam.

Byłam ciekawa jak włosy będą się prezentować po wysuszeniu, ponieważ jej poprzednicy również zostawiali włosy miękkie po użyciu. Kolejna istotna kwestia na korzyść odżywki w kostce Biały Koteł - włosy po niej rozczesują się dosłownie w 'sekundę'. Szczotka sunęła po nich najłatwiej w porównaniu do poprzednich odżywek. Jak wiecie myję włosy stojąc pod prysznicem i teraz już nawet, kiedy mam wannę do wyboru to wolę do niej wejść niż pochylić na nią głowę. To zdecydowanie ułatwia mi mycie włosów. Tak na marginesie.
Włosy po wysuszeniu były dobrze 'odżywione', nawilżone i nie miały tendencji do puszenia się, co więcej, odżywka naprawdę wygładza włosy, nawet te nieznośne baby hair : )


Jeśli miałabym Wam polecić odżywkę od której warto zacząć z całą pewnością byłaby to odżywka Biały Koteł, zważywszy również na cenę - 27 złotych za 34 g : ) Możecie ją kupić w sklepie Biały Koteł KLIK
Dajcie znać, która odżywka w kostce przemawia do Was najbardziej : )

1 komentarz:

  1. Dzięki za świetne porównanie odżywek w kostce. Może i ja się na coś takiego skuszę - trzeba byłoby cokolwiek przetestować :)

    OdpowiedzUsuń